Obiecanki, zwodzenie, zapewnienia o decyzji, oczekiwanie na przygotowaną umowę, jeszcze chwila, zadzwonię o 16.00 - tak pan Maciej Brodziński, pożal się Boże prezes spółki obsługuje moją osobę. Ostatni kontakt miesiąc temu, notorycznie nie odbiera telefonów, kiedy zadzwonić z innego dowiedzieć się co z przyobiecanym kredytem raz odbiera, później już nie. Proces pracy? Przed jakimkolwiek ruchem dostajemy do podpisania umowę (mailem, mamy podpisać w obecności notariusza i wysłać do firmy). Nie dostajemy w drugą stronę swojego egzemplarza umowy - jedynie kopię. Zresztą treść umowy jest absolutnie jednostronna - wynikają z niej same obowiązki klienta. Prowizja, odsetki za zwłokę. Integralną częścią jest weksel in blanco i oświadczenie o poddaniu się pod egzekucję z 777kpc. Bez tej umowy szanowny pan prezes Maciej Brodziński nie zrobi nic poza zapewnieniami, że na pewno załatwi. Wszystko takim ciepłym, delikatnym głosem, niczym chórzysta z lokalnej parafii. Umowa zabezpiecza w zasadzie jedynie zapłatę przez klienta prowizji (kilka procent kredytu), przy czym klient zobowiązany jest do zapłaty prowizji nawet jeśli nie skorzysta z przedstawionej oferty - bo np. neokredyt wysmyczy kredyt hipoteczny na 8% marży - jeśli klient dostanie taka ofertę to jest zobowiązany zapłacić prowizję. Z resztą pan prezes plącze się w zeznaniach. Prowizja duża, bo neo kredyt nie bierze prowizji od banków - tak twierdzi. Kiedy indziej mówi, że neokredyt ma prowizję z banku niezależnie od marży jaką wynegocjuje wiec nie ma interesu w tym, żeby marża była duża. To bierze od banku czy nie? Pan prezes sam zdaje się nie wiedzieć. Umówienie się na spotkanie, na które pan prezes ma przyjechać z Warszawy? Sam zaproponuje. Tylko potem nie dojedzie, kilka godzin po terminie zadzwoni, że jednak nie przyjechał, ale był pewny ze asystentka zawiadomiła - jakie szczęście, że są asystentki na które można zrzucić winę. Czy pan prezes taka posiada? Nie wiem, w każdym razie stacjonarny telefon w firmie odbiera sam. Potem następuje seria obietnic, chwalenie się jak się wspaniale \"broni\" wniosku, jak się walczy niczym lew na komitetach. W dobrym tonie jest przy okazji pochwalić się osobistymi znajomościami z prezesami banków. Nic z tego nie wynika, a im dłużej to trwa tym kontakt gorszy. Generalnie z mojego doświadczenia żenada, żerująca na przymusowej sytuacji strony słabszej (klienta, który z różnych przyczyn trafia w obroty spółki neokredyt). Serdecznie odradzam.